Chłopak z Barskiego uczy ludzi jak sięgnąć po wszystko. W jego misję włączyli się milionerzy i gwiazdy

Chłopak z Barskiego uczy ludzi jak sięgnąć po wszystko. W jego misję włączyli się milionerzy i gwiazdy

Sukces wyrasta z marzeń, jak drzewo z nasionka. Ale nasionko nie zamieni się w zielone drzewo ot tak… Trzeba włożyć go do ziemi, podlewać, ogrzać. Tak samo jest z marzeniami: trzeba je przeobrazić w cel, przygotować plan realizacji celu i działać. Z marzeń niepielęgnowanych, nie zmienionych w cele, raczej nie wyrasta nic. Łukasz doskonale to wie. Podświadomie wiedział to od dziecka.

Wychował się na jednym z sądeckich blokowisk, na osiedlu Barskie. Pochodził z niebogatej rodziny, w której na wszystko trzeba było ciężko zapracować. Gdy miał pięć lat, zmarła jego mama. Bez niej było jeszcze trudniej.

Jak każdy dzieciak miał małe marzenia – o fajnych zabawkach, modnych ciuchach, nowych „najkach”. A ponieważ z pieniędzmi, za które można było kupić spełnienie chłopięcych marzeń było dość kiepsko – czuł się gorszy od rówieśników.

Zmienił więc małe marzenia w mały plan.

Na giełdzie samochodowej, na którą jeździł z tatą, przyuważył człowieka sprzedającego bardzo tanio przeróżne przedmioty codziennego użytku przywiezione z Austrii i Niemiec. Plan był następujący: skontaktować się z tym panem zanim pojedzie na giełdę, wykupić od niego wszystko, co wydaje się wartościowe, a później sprzedać to drożej, niż on sam sprzedałby na giełdzie. Zadziałało!

Tak zacząłem zarabiać pierwsze pieniądze – wspomina.

W dni wolne od lekcji w szkole Łukasz zdobywał cenne doświadczenia u wujka. Pomagał przy pracach budowlanych i rolniczych, uczył się jak naprawić samochód albo komputer. Dorastał przekonując się, że paliwem dla procesu spełniania marzeń jest praca i wiedza.

Aż zaczęły pojawiać się „zielone listki”. Skończył trzy uczelnie: Sądecką Wyższą Szkołę Biznesu, Akademię Leona Koźmińskiego i Szkołę Główną Handlową. Studia i stypendium General Electric dały mu przepustkę do dobrych miejsc na rynku pracy. Od 13 lat pracuje w międzynarodowych firmach. Przez 12 lat działał głównie w branży IT. Teraz pracuje w polskiej centrali IKEA. Jest tam menedżerem odpowiedzialnym za opracowanie i wdrażanie innowacji .

Kreatywność trenował z pasją od najmłodszych lat. A gdy już przyniosła mu finansowy sukces, zajął się pomaganiem. Dlaczego?

Każdego dnia szukam pomysłu na ulepszenie świata. Sam miałem trudne dzieciństwo, dlatego chcę pomagać innym. Kiedy zmarła moja mama, wychowywałem się trochę „po rodzinie”. Dzięki temu przekonałem się jak ważna jest pomoc innych osób. Dorastając na osiedlu Barskim widziałem ludzi, którzy mieli talent, ale niestety nie spotkali na swojej drodze kogoś, kto mógłby zainspirować i właściwie pokierować tym talentem. Wielu z nich  pracuje teraz poniżej swoich kwalifikacji. Stąd narodził się pomysł, aby dzielić się praktyczną wiedzą szczególnie z młodymi ludźmi, a także z takimi, którzy stawiają w biznesie pierwsze kroki, dać im coś, co pomoże uwierzyć w siebie. Wiem z własnego doświadczenia, że każdy, bez względu na pochodzenie, status majątkowy czy znajomości, może osiągnąć to, o czym marzy – mówi Łukasz Smolarski.

Jego narzędziem do pomagania jest rozmowa. Zaprasza na szczere wywiady ludzi, którzy osiągnęli życiowe, zawodowe i biznesowe sukcesy. Pyta o ich doświadczenia, przemyślenia, wskazówki.  Nagrania filmowe ze spotkań z nimi pod wspólnym szyldem: „Biznes – Misja” można obejrzeć w sieci. Z zaproszenia Łukasza skorzystali między innymi Bogusław Linda, ksiądz Jan Kaczkowski, Sobiesław Zasada,  Anna Dymna, Maciej Stuhr, Krzysztof Zanussi, Roman Kluska, Krzysztof Hołowczyc, Paweł Deląg…

Choć rozmówcy Łukasza Smolarskiego, to ludzie sukcesu, nikt nie ma patentu na bezbłędne życie pozbawione trosk. Każdego czasem dopada życiowy hamulec. Taki hamulec miał też sam Łukasz. Była nim choroba, która ujawniła się gdy wkraczał w dorosłe życie. Zachorował na „osiemnastkę”. Zanim dowiedział się co mu dolega, odwiedził niezliczoną ilość lekarzy i kilkanaście razy poddawał się badaniu rezonansem magnetycznym. Wyniki były… w porządku.

Trwało do siedem lat. Doszło do tego, że prawie nie mogłem chodzić. Wielokrotnie słyszałem, że jestem hipochondrykiem, a czułem się tak fatalnie, że czasem wydawało mi się, że umrę – opowiedział w jednym z wywiadów.

Zaczął szukać, czytać, analizować. Trafił na wskazówkę, z której wysnuł podejrzenie, że to może być borelioza. Zapłacił za badania diagnostyczne wykonane na własne życzenie. Z wynikiem potwierdzającym swoje przypuszczenia poszedł do lekarza.

Leczenie tak „starej” boreliozy nie jest łatwe, ale byłem dumny z siebie, że nie odpuściłem. Poddano mnie terapii bardzo silnymi antybiotykami, po których w miesiąc schudłem 10 kilogramów. Dziś jestem zdrowy i czuję się świetnie – mówi.

Łukasz Smolarski spełnia się nie tylko zawodowo. Ma dwójkę uroczych dzieciaków, napisał książkę, prowadzi z żoną – Natalią bloga parentingowego, a jego „Biznes Misja” systematycznie zaskakuje. Kilka dni temu przeprowadził rozmowę z najbogatszym Polakiem  -Michałem Sołowowem.

Link do wywiadu znajdziesz pod tekstem.

Choć autor projektu na co dzień mieszka w stolicy, w rozmowie z „Dobrym Tygodnikiem Sądeckim” wyznaje, że jego miejsce na Ziemi to Sądecczyzna.

Mieszkałem i pracowałem trochę w różnych zakątkach świata od Indonezji po USA i nigdzie nie czułem się tak dobrze jak w Polsce, a szczególnie w Nowym Sączu. Jestem lokalnym patriotą. Wiem, że kiedyś na stałe wrócimy na Sądecczyznę. Chciałbym aby Nowy Sącz był najlepszym miejscem na świecie, nie tylko dla mnie. Mam dla tego miejsca kilka pomysłów. Mam nadzieję, że chociaż część uda się zrealizować. Tu mam rodzinę, wielu przyjaciół i tutaj lepiej się czuję (pomimo smogu) – wyznaje.

 

 

 

zdjęcia z archiwum Łukasza i Natalii Smolarskich

 

czytaj też:

Bogusław Kołcz: perełka historii, tradycji i edukacji! Brawo!

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama