Były już szkoleniowiec Sandecji Nowy Sącz Radosław Mroczkowski zdecydował się wrócić do przeszłości i powspominać swój czas pracy w Nowym Sączu. W piątek 9 marca w „Przeglądzie Sportowym” Mroczkowski w cyklu wywiadów „Chwila z” Izabeli Koprowiak powiedział m.in. o chaosie organizacyjnym panującym w klubie z miasta nad Dunajcem.
Dziennikarka w jednym z pytań zauważyła, że w ekstraklasie trener Mroczkowski prowadził sądecki klub niecałe pół roku, ale dziwnych historii wydarzyło się wiele.
– Wynika to z nieudolności ludzi, którzy nie rozumieją, co to znaczy dbać o wizerunek zespołu. Mówiłem o tym prezesowi, ale skoro ktoś nigdy nie działał w sporcie, to nie czuje tematu. Poziom zarządzania Sandecją jest naprawdę słaby – wypalił 50-latek.
– Gdyby nie czujność i zaangażowanie pani Ewy i pani Zosi w sekretariacie, które znają przepisy, to dziś można by już zgasić światło. One i sztab trenerski to właściwie cały klub, plus prezesi z doskoku. Dlatego sytuacji, z którymi się nie zgadzałem było wiele. Pamiętam, jak pojechaliśmy do Poznania na pierwszy mecz w ekstraklasie. Wziąłem program meczowy i się zagotowałem. Zostaliśmy przedstawieni jako klub złożony z piłkarzy zamieszanych w różne afery, opisano m.in. przeszłość Trochima. Zamiast zaprezentować beniaminka, chcieli nas ośmieszyć. Nie zostawiłem tego, domagałem się wyjaśnień, choć inne osoby z klubu to zignorowały. W końcu przyszły przeprosiny z Lecha, zamieszczono sprostowanie.
– Jeśli pojedzie Pani do Nowego Sącza i zapyta o strategię, to oczywiście usłyszy, że jest długofalowa. Ale tak naprawdę jej nie ma, to działania po omacku. Nikt nie chce o tym rozmawiać, łatwiej zamieść wszystko pod dywan.
Trener odniósł się też m.in. do konfliktu z ówczesnym rzecznikiem prasowym klubu.
Odwiedź konto autora na Twitterze!
Fot. www.archiwum.sandecja.com.pl
Źródło: Przegląd Sportowy