Jerzy Wideł – TW Wojtek? Mam czyste sumienie. Nie donosiłem – mówi

Jerzy Wideł – TW Wojtek? Mam czyste sumienie. Nie donosiłem – mówi

Instytut Pamięci Narodowej opublikował materiały operacyjne, z których wynika iż istnieje teczka personalna tajnego współpracownika o pseudonimie „Wojtek” dotycząca Jerzego Widła, sądeckiego dziennikarza.

Z felietonistą DTS, komentatorem Regionalnej Telewizji Kablowej Jerzym Widłem rozmawia Wojciech Molendowicz:

 – Jurek, zwykle siedzisz w tym studio jako komentator, jako ten, który ocenia innych. Dzisiaj role się odwróciły, musisz ocenić sam siebie. IPN opublikował w swoich zasobach archiwalnych nowe materiały operacyjne, z których wynika – według danych Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Nowym Sączu, iż istnieje teczka personalna tajnego współpracownika o pseudonimie „Wojtek” dotycząca Jerzego Widła, syna Franciszka ur. 20 maja 1951 roku. Według Instytutu Pamięci Narodowej byłeś tajnym współpracownikiem SB.

– Bawi mnie tak ksywa, pseudonim „Wojtek”. Skąd się to wzięło i dlaczego teraz? Byłem kiedyś jakąś tam postacią… A w jakim okresie – bo ja się mało tym interesuję – miałem być tym tajnym współpracownikiem?

Tajnym współpracownikiem według tych dokumentów byłeś w latach 1986-89, czyli na samym finiszu padającego systemu.

– No to ciekawostka.

Co robiłeś w latach 1986-89? Gdzie pracowałeś?

– Byłem redaktorem naczelnym „Głosu ZNTK”. ZNTK wtedy, to był zakład zamknięty, strategiczny, pod specjalnym nadzorem Służby Bezpieczeństwa. I to był zakład, który był naszpikowany „esbolami”, oczywiście tajnymi współpracownikami i jakimiś jeszcze innymi. Wtedy, po stanie wojennym SB szalało, było na fali wznoszącej. Musieli pewnie robić frekwencję.

Byłeś tajnym współpracownikiem SB?

– Na nikogo nie donosiłem, niczego nie podpisywałem. Owszem, znałem dwóch „esboli”, oni codziennie przychodzili do zakładu. Jeden nazywał się Kucharz, drugi Wysocki. On chyba jeszcze mieszka w Nowym Sączu, na Wólkach. Ponoć później został pozytywnie zweryfikowany. Ci ludzie byli u nas codziennie. Mieli taką marszrutę, że szli do dyrektora, do komitetu zakładowego partii, do związków zawodowych. Szarogęsili się, mieli wszystko.

Ale czy przyszli do Ciebie i powiedzieli: zostań tajnym współpracownikiem?

– Nie, nie przyszli. Było tak: być może to był ten wspomniany 1986 rok, kiedy esbek Kucharz zwrócił się do mnie oficjalnie, jako do redaktora naczelnego, o spotkanie, że chce ze mną porozmawiać. Pytał czy ewentualnie nie pisałbym analiz społeczno – politycznych. Odpowiedziałem mu tak: panie, cokolwiek wiem o tym, co się dzieje w ZNTK, cokolwiek wiem z rozmów z ludźmi, to wszystko ma swój wyraz w gazecie. Jest gazeta, która ukazuje się co dwa tygodnie, tam jest relacjonowanie wydarzeń, spotkań, sytuacji i tyle. Co ja panu mogę więcej powiedzieć? Ani mi na myśl nie przyszło podpisywanie czegokolwiek.

Proponowali Ci podpisanie jakichś papierów?

– Nie. Proponował mi tylko pisanie tych analiz. Ja mówię: nic więcej nie wiem oprócz tego, co jest w gazecie. I takie miałem spotkania z tym Kucharzem. Namolny był notabene, bardzo namolny. Telefony i tak dalej. Ja mówię: panie, daj pan mi święty spokój (…)

– Z tego, co opublikował Instytut Pamięci Narodowej wynika, że istnieją dwa tomy Twoich domniemanych donosów. Przynajmniej jeden tom liczy 86 stron materiałów, które wyprodukowałeś.

– Ja wyprodukowałem 86 stron??? To jest niebywała sprawa! Nigdy, niczego nie pisałem! Nie mam bladego pojęcia o czym mówimy. 86 stron to jest dużo.

(…)

Pisałeś jakieś dokumenty, wziąłeś pieniądze od Służby Bezpieczeństwa?

– Ależ oczywiście, że żadnych pieniędzy nie brałem, żadnych dokumentów nie podpisywałem, żadnych kwitów nie pisałem, nawet tych wspomnianych już analiz. Ja nie wiem, skąd się te dokumenty wzięły.

Nie kusi Cię, żeby zaglądnąć do tych dwóch tomów i przeglądnąć 86 stron donosów, o autorstwo których jesteś podejrzewany?

– Zapewniam Cię, że kiedyś to zrobię. Śpię spokojnie, mam czyste sumienie. Natomiast podejrzewam, że to są pewnie dokumenty spreparowane przez „esboli” – Kucharza czy Wysockiego tego nie powiem.

Zapytasz ich o to, jak będzie okazja?

– Przed paroma laty spotkałem Wysockiego, ponoć działał w UOP. Natomiast Kucharza nie spotkałem nigdy później. Nie wiem, czy on jest w Nowym Sączu, czy może go gdzie przenieśli, bo on ma trochę ludzi na sumieniu, to był bardzo aktywny esbek w ZNTK. On tam penetrował wszystkich – kierownictwo i zwykłych ludzi, szarych obywateli.

– Jurek, jeśli miałeś świadomość, że na podstawie rozmów towarzyskich, tych bardziej nieoficjalnych mogły powstawać jakieś notatki, to dlaczego zakwalifikowano Cię jako tajnego współpracownika, a nie jako tzw. „kontakt operacyjny”?

– Skąd mogę to wiedzieć? Może chciał się któryś wykazać. Przysięgam Bogu, niczego nie podpisywałem, na nikogo nie donosiłem. A jeszcze ciekawszy jest bardzo fajny pseudonim, ksywa „Wojtek”. To miłe jest, takie pieszczotliwe. Taki „Wojtek bez portek”, który donosi na innych.

– Jeden z Twoich synów ma na imię Wojtek.

– I ja mam tak na drugie. Jestem Jerzy-Wojciech. Syn: Wojciech-Jerzy. Natomiast dlaczego „Wojtek”? Nie wiem. Chciałbym kiedyś spotkać tę mordę esbecką, zwłaszcza tego Kucharza, który mnie nagabywał dwukrotnie. Chciałbym go zapytać, kto to spreparował.

Rozmawiał Wojciech Molendowicz

Wykorzystano fragmenty wywiadu dla Regionalnej Telewizji Kablowej.

Na zdjęciu: Jerzy Wideł jako redaktor naczelny „Głosu ZNTK”

Fot. Archiwum

Cały wywiad dostępny w najnowszym wydaniu DTS.

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama