Sądeczanka Alicja: maluch to świetne auto terenowe

Sądeczanka Alicja: maluch to świetne auto terenowe

Alicja Augustyn: – Od dziecka kocham samochody. Polubiłam je do tego stopnia, że aby zostać mechanikiem wybrałam się do sądeckiej samochodówki. Dopiero tam uświadomiono mi, że dziewczyny…

… nie bywają mechanikami i musiałam wybrać spedycję. Mam trzech dużo starszych braci, a na podwórku firmy taty pełno było samochodów, więc jako kilkulatka biegałam wśród nich z młotkiem i śrubokrętem. Zdecydowanie też wolałam bawić się z chłopakami, którzy wydawali mi się prości w obsłudze, w przeciwieństwie do dziewczyn, które obgadywały za plecami. Poza tym z chłopakami można było rozmawiać o samochodach.
Z tą samochodówką to był trochę przypadek, bo nie dostałam się na wymarzoną biochemię. W tamtym okresie nawet nauczyciele nieufnie podchodzili do dziewczyn w samochodówce, bo była nas garstka. Początkowo bardzo żałowałam wyboru, martwiłam się „co ludzie powiedzą” – dziewczyna w samochodówce! Ale ostatecznie niczego nie żałuję, bo do dzisiaj jestem w szkole mile witana. Myślałam, że moją miłość do samochodów uda się umocnić na studiach, więc wybrałam mechatronikę. Jednak egzamin z matematyki okazał się silniejszy niż miłość. Całki ostatecznie zakończyły moje marzenia o mechanice samochodowej. Skończyłam resocjalizację, ale na pocieszenie kupiłam sobie małego fiata. Za 900 zł. Stan idealny, czerwony, wersja elegant, rocznik 1998, więc sporo młodszy ode mnie. To była świetna cena, bo dzisiaj za te pieniądze można kupić egzemplarz nadający się najwyżej do zepchnięcia na złom. Teraz, żeby kupić klasycznego malucha z lat 70. trzeba wyłożyć co najmniej pięć tysięcy.

Właśnie przymierzam się do kupna drugiego malucha – koniecznie musi być fioletowy i mieć w środku fioletowe futerko. Maluch sprawdza się w każdych warunkach. Mieszkam w trudnym górzystym ternie, rodzina zostawia zimą samochody na głównej drodze, albo zakłada łańcuchy na koła, a ja deptam gaz i już jestem na górze! Bardzo dobre auto terenowe. Idealne dla dwóch osób, choć nikomu nie życzę podróży na tylnym siedzeniu, bo kolanami zatyka się własne uszy. A może to zaleta, bo trzeba pamiętać, że to bardzo głośne auto.

Co potrafię sama zrobić przy samochodzie? Czasami muszę ratować się telefonem do męża, ale ostatnio sama założyłam kabel od obrotów, posiłkując się taśmą izolacyjną. Dzisiaj większą przyjemność niż majstrowanie przy silniku, co bardzo brudzi ręce, sprawia mi podglądanie napraw. Dlatego kiedy jestem w męskim towarzystwie domorosłych mechaników, bez problemu mogę włączyć się w dyskusję.

Materiał przygotowany przez studentów edukacji medialnej PWSZ w Nowym Sączu.

Fot. Joanna Korzeń

Więcej zdjęć Alicji Augustyn zobacz na dts24.pl

Czytaj więcej w najnowszym numerze DTS. Wersję elektroniczną tygodnika pobierzesz ZA DARMO tutaj:

Reklama