Państwo Nosalowie z Nawojowej od niemal ośmiu lat walczyli z sądeckim szpitalem o uznanie lekarskiego błędu, wskutek którego ich syn utracił zdrowie i sprawność. Zapadł prawomocny wyrok w ich sprawie i placówka została uznana winną konsekwencji błędów popełnionych przy porodzie. Mały Kacper cierpi na czterokończynowe porażenie mózgowe z czterokończynowym niedowładem spastycznym, małogłowie oraz padaczkę. Chłopiec prawdopodobnie nigdy nie będzie samodzielny.
Kacper Nosal urodził się w 9. miesiącu ciąży, w ciężkiej zamartwicy. Miał obrzęk mózgu oraz niedotlenione nerki i wątrobę. Przez miesiąc przebywał na oddziale intensywnej terapii. Dziś jest niepełnosprawny – nie potrafi mówić ani nawet siedzieć. Nie jest w stanie funkcjonować bez stałej opieki.
– On rozumie dużo, ale niestety ciało go blokuje. Na przykład chciałby ręką ruszyć. Czasami popatrzy się na mnie, na rękę i na rzecz, którą chce dotknąć, żebym ja ruszyła po nią jego ręką. Jego życie to tylko ból, rehabilitacja, leki i poznawanie świata, który i tak nie jest kolorowy, bo im syn starszy, tym bariery są coraz większe – opowiada w wywiadzie dla Polsat News Monika Nosal.
Wszystko to jest efektem komplikacji, które wystąpiły przy porodzie. Wcześniej ciąża przebiegała normalnie, nic nie wskazywało na to, co miało nastąpić w nocy z 14 na 15 marca 2010 roku.
– Pięć minut po północy urodził się Kacpi. Jedynie co zobaczyłam, to jego blade plecy. Zaczęłam panikować, dlaczego nie płacze – wspominała w 2015 roku mama Kacpra.
Kobieta od początku za niepełnosprawność syna obwiniała personel szpitala w Nowym Sączu. Uważa, że już kiedy odeszły jej zielone wody płodowe, personel powinien wykazać większe zainteresowanie sytuacją, a tymczasem nie wykonano nawet badania KTG.
– Badanie wykazałoby, że Kacper się dusi, bo był dwa razy okręcony pępowiną wokół szyi. Byłoby widać, że tętno spada, że coś jest nie tak – mówiła pani Monika.
Przy porodzie nie było też pielęgniarki neonatologicznej, która powinna zająć się nieoddychającym noworodkiem.
Państwo Nosalowie zgłosili sprawę do prokuratury, a następnie do sądu cywilnego. Szpital jednak nie poczuwał się do odpowiedzialności. Po długotrwałej batalii zapadł prawomocny wyrok.
– Sąd doszedł do przekonania, że istnieje związek przyczynowy między tym, co się wydarzyło, między tym jak postępował personel medyczny, a tym, w jakim obecnie stanie on [przyp. red. chłopiec] się znajduje – informował w rozmowie z Polsat News Dominik Skoczeń, rzecznik Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.
Sąd wyrokiem dwóch instancji zasądził na rzecz Kacpra ponad 800 000 zł zadośćuczynienia oraz dożywotnią rentę w wysokości ponad 4400 zł miesięcznie.
Pieniądze już wpłynęły na konto rodziny. Taka kwota bez wątpienia pomoże w kosztownej rehabilitacji chłopca, jednak zdrowia Kacpra nic nie przywróci.
Ze strony szpitala nie było dotąd żadnych przeprosin.
Z historią Kacpra można zapoznać się na blogu prowadzonym przez jego rodziców, który znajduje się pod linkiem:
http://moj-ziemski-aniol.blogspot.com/
źródło informacji: Polsat News
fot. archiwum prywatne rodziny Kacperka