250 ratowników, 9 podstacji pogotowia, 12 nowoczesnych ambulansów, w tym trzy oferujące całodobowy przewóz pacjentów – tak wyglądają aktualne zasoby Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego, którego pracownicy obchodzą dzisiaj swoje święto. Są wszędzie tam, gdzie zagrożone jest ludzkie zdrowie i życie, a od ich szybkości, refleksu i trafnej oceny sytuacji zależy dalszy los pacjenta.
– Choć wszystkie służby ratownicze są bardzo potrzebne i trudno porównywać ich pracę, w przypadku ratowników medycznych zawsze chodzi o sprawy ostateczne, czyli zdrowie i życie pacjenta– mówi Józef Zygmunt, dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. – Jesteśmy wzywani do bardzo różnych przypadków, dlatego podstawowy nacisk kładziemy na odpowiednie wyszkolenie naszego personelu tak, aby radził sobie w rozmaitych, także krytycznych czy niebezpiecznych sytuacjach.
Aby zostać ratownikiem medycznym Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego trzeba mieć ukończone kierunkowe studia na poziomie licencjackim. Ale to dopiero początek drogi zawodowej przyszłego ratownika.
– Nasi pracownicy mają obowiązek ciągłego dokształcania się, niestety także na własny rachunek – mówi Józef Zygmunt. – Chcemy, żeby byli na bieżąco z najnowszymi trendami w ratownictwie medycznym i żeby cały czas podnosili swoje kwalifikacje. Jeśli tego nie czynią, tracą prawo wykonywania zawodu.
Konieczność ciągłego doszkalania się ratowników medycznych związana jest z wymaganiami nieustannie zmieniającej się rzeczywistości i pojawianiem się nowych wyzwań.
– W dzisiejszych czasach ratownicy mają do czynienia ze zjawiskami, które niegdyś występowały w niewielkim stopniu, a teraz pojawiają się coraz częściej – mówi dyrektor sądeckiego Pogotowia. – Mowa tutaj o różnego rodzaju zaburzeniach psychicznych, psychozach, depresjach czy próbach samobójczych. Wszędzie tam potrzeba specjalistycznej wiedzy i odpowiedniego podejścia do pacjenta.
Coraz częstsze stają się również wezwania do przypadków nadużycia substancji psychoaktywnych, w tym niesławnych dopalaczy.
– Takie sytuacje bywają niebezpieczne dla ratowników. Osoby będące pod wpływem takich substancji często zachowują się nieprzewidywalnie bądź agresywnie i mogą stanowić bezpośrednie zagrożenie dla naszych pracowników. Dlatego ważne jest aby ratownicy znali podstawy samoobrony, aby umieć poradzić sobie w takich przypadkach.
Choć praca ratowników medycznych jest trudna, odpowiedzialna i niejednokrotnie również niebezpieczna, Józef Zygmunt nie kryje, że jego personel jest najniżej opłacaną służbą ratowniczą.
– Wyjeżdżamy 10 – krotnie częściej w skali roku do różnych wezwań niż inne służby, ale zarabiamy najmniej. Nasi pracownicy muszą często dorabiać „na boku”, ale to nie jest żadne wyjście z sytuacji, bo ratownik musi mieć czas na odpoczynek i naładowanie baterii. To praca w której nie możemy sobie pozwolić na błędy wynikające ze zwykłego przemęczenia. Dlatego czekamy na ustabilizowanie naszej sytuacji na poziomie całego kraju.
Sądeccy ratownicy nie tylko ratują zdrowie i życie, ale także uczą innych jak radzić sobie w różnych sytuacjach wymagających znajomości zasad pierwszej pomocy. „Sądecki Ratownik” to unikalny w skali kraju projekt dzięki, któremu przeszkolono około 100 tys. mieszkańców Nowego Sącza i powiatu nowosądeckiego.
– Choć nasza sytuacja nie jest łatwa, mamy powody do satysfakcji – zapewnia Józef Zygmunt i podkreśla, że od 9 lat nie było ani jednej skargi na działalność Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. – To dla mnie wielka radość i powód do dumy, bo w końcu jesteśmy tutaj dla mieszkańców i to ich opinia jest dla nas najważniejsza – podsumowuje dyrektor sądeckiego pogotowia.
fot. Sądeckie Pogotowie Ratunkowe