Dobrzy ludzie są wśród nas. Ministrant z Ubiadu oddał samotnej kobiecie pieniądze z *kolędy*

Dobrzy ludzie są wśród nas. Ministrant z Ubiadu oddał samotnej kobiecie pieniądze z *kolędy*

Michał ma 12 lat, jest uczniem VI klasy Szkoły Podstawowej w Wielogłowach. W kościele posługuje jako ministrant. Gdy chodząc z księdzem po kolędzie, zobaczył w Ubiadzie, w jakich warunkach żyje głuchoniema kobieta, tak się przejął, że oddał jej wszystkie pieniądze i zorganizował w swojej szkole akcję pomocową.


Pani Anna jest po siedemdziesiątce. Mieszka samotnie w jednym z drewnianych domów w Ubiadzie. Jest głuchoniema, niepełnosprawna, ma jedną nogę krótszą.

– Gdy wraz z kolegą, także ministrantem, zobaczyłem, jak ta pani mieszka, z wrażania złapałem się za głowę. Dach w jej domu przecieka, więc lokatorka musi podstawiać wiaderko, aby nie lała się woda. Uznałem, że trzeba tej pani pomóc, że pieniądze, które zebrałem podczas kolędy, bardziej przydadzą się jej niż mnie – opowiada 12-latek.

Chłopiec nie poprzestał na oddaniu pieniędzy. Do pomocy zaangażował kolegów ze szkoły.

– Wpadłem na pomysł, aby upiec ciasta i sprzedać je w szkole. Jedno zrobiłem wraz z mamą, pozostałe – koledzy z rodzicami. Poporcjowaliśmy je i sprzedaliśmy – relacjonuje Michał.

Wrażliwe oczy dziecka

Helena Ruchałowska, sołtyska Ubiadu, często odwiedza panią Annę wraz z paniami z Caritasu. Przynoszą jej paczki i sprawdzają, jak się ma.

– Pani Ania codziennie wożona jest do Domu Pomocy Społecznej w Zbyszycach. Tam w godzinach od 7 do 14 ma opiekę, posiłki. Znajduje tam pomocną dłoń. W jej domu jest dość czysto, gospodaruje w nim jak umie, utrzymując się z emerytury, mieszkając samotnie i zmagając się z chorobą. Choć nie mówi, komunikujemy się z nią naszymi sposobami, już się do tego przyzwyczaiłam. Pani Anna zawsze może liczyć na naszą pomoc, choć, w mojej ocenie, nie mieszka w warunkach, które wymagałyby jakiejś większej interwencji. Słyszałam oczywiście o postawie Michała, którą jestem wzruszona. Wrażliwymi oczyma dziecka ujrzał dom, jakiego pewnie jeszcze nigdy nie widział, bo u niego w domu jest ładnie i niczego nie brakuje – zauważa Helena Ruchałowska.

Postawę Michała sołtyska Ubiadu uważa za godną podziwu. – Ależ oczywiście, bez dwóch zdań. Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim, to raczej rzadkie u dzieci – stwierdza.

Życzliwy światu

Postawa chłopca zachwyca także jego nauczycieli.

– Dowiedziałam się o tej sprawie od dzieci. To bardzo budujące,  co zrobił Michał. Coraz rzadziej się dziś spotykamy z takimi zachowaniami – mówi Jadwiga Kawalec, nauczycielka ze szkoły w Wielogłowach, do której chodzi chłopiec.

Wtóruje jej dyrektorka.

– Jestem z Michała bardzo dumna. Sam wyszedł z inicjatywą tej akcji w szkole. Ze sprzedaży ciast zebrano ponad 120 zł. Pieniądze zostały przekazane tej pani – mówi Daria  Muzyczka, dyrektor Zespołu Szkół w Wielogłowach. – To chłopiec, którego wszędzie jest pełno. Widać go i słychać. Tryska energią, a jej nadmiar kieruje zawsze tam, gdzie potrzebna jest jakaś pomoc. Jest bardzo, jak na swój wiek, empatyczny, interesuje się losem innych. Co jakiś czas zwraca nauczycielom uwagę, że komuś potrzebna jest pomoc. Po prostu taki jest, życzliwy światu – podkreśla Daria Muzyczka.

Pomaganie świadczy o nas

Z syna dumna jest także jego mama Katarzyna. – Michał tak bardzo się przejął sytuacją tej pani, że nie tylko oddał jej 200 zł z kolędy, zorganizował dodatkowe pieniądze w szkole, ale chciał robić zbiórkę na nowy dach. Oczywiście w tych swoich zamiarach przesadził, jednak to przecież dziecko. Nie chcę zabijać w nim tej pięknej wrażliwości na drugiego człowieka – mówi mama Michała. – Michał ma siostrę na studiach. Nieraz mówił, że może oddać jej jakieś swoje oszczędności, jej będą bardziej potrzebne, bo studiuje. Jeśli ma takie życzenie, bardzo proszę, ja nie będę mu tego zabraniała, tym bardziej, że pieniążki się go trzymają, nie jest rozrzutny. Dobrze, że rośnie nam takie pokolenie. Jego postawa zdecydowanie budzi mój podziw i wielką dumę – dodaje pani Katarzyna.

Sam Michał nie uważa się za bohatera. – Trzeba pomagać innym, to świadczy o tym, jacy jesteśmy. Wiem, że mama i panie ze szkoły uważają, że to, co zrobiłem, jest jakieś niezwykłe, ale ja sam tak o tym nie myślę – podkreśla dojrzale. – Gdybym jeszcze raz spotkał się z podobną sytuacją, pomógłbym ponownie – zapewnia.

Czytaj „Dobry Tygodnik Sądecki”:

Inne jest piękne, czyli jak Tomek został tatą Oli

Reklama