Michał, który czyha na parowóz w złotej godzinie

Michał, który czyha na parowóz w złotej godzinie

Michał Wojtas łapie pociągi retro. Najpierw sprawdza godziny przejazdu, wyszukuje trasy, gna za nimi samochodem…, po czym do nich nie wsiada. Wyprzedza parowóz, znajduje dogodne stanowisko i czyha… Niespecjalnie się ukrywa, choć całemu wydarzeniu towarzyszy niemała adrenalina. On czatuje. Zerkając na niebo, na słońce, na zegarek, na mapę, w pełnej gotowości wypatruje nadjeżdżającej lokomotywy.

Oczekiwanie dochodzi do punktu kulminacyjnego, po czym Michał naciska spust… migawki.

Michał Wojtas z Limanowej jest pasjonatem fotografii. Szczególnie upodobał sobie pociągi retro, chociaż gdy po raz pierwszy się z nimi spotkał, wcale nie był szczęśliwy. Gdy skansen w Chabówce otworzył swoje podwoje, rodzice zabrali tam czteroletniego Michała na wycieczkę.

Bynajmniej nie był uradowany, była zima, chłodno, a on miał się zachwycać jakimś żelastwem. Później gdy brat Karol wyciągał go na oglądanie przejazdów pociągu, również zachwycony nie był. Zdecydowanie wolał kopać piłkę, chociaż wytrwale bratu w tych wyprawach towarzyszył.

Fascynacja parowozami przyszła wraz z miłością do aparatu fotograficznego. Odkrył, że stare pociągi są niezwykle malownicze. A że wraz z jego odkryciem kolej praktycznie znikła z trasy Nowy Sącz-Chabówka, jej unikatowość stała się dodatkowym atutem.

Zrobienie dobrego zdjęcia starego pociągu wcale łatwe nie jest, zwłaszcza gdy podchodzi się do sprawy profesjonalnie. Michał ma swoje warunki, które muszą zostać spełnione.

Zależy mi, żeby w kadr nie wchodzili ludzie, żeby parowóz jechał pod górę i dawał parę, żeby trafić na najlepsze światło, najlepiej tzw. złotą godzinę, i żeby w tle nie było współczesnej zabudowy. Znaczenie ma też, jaki parowóz jedzie, chociaż tu nie można już być wybrednym, bo za bardzo nie ma w czym wybierać – przyznaje.

„Tylko” tyle. Kilka warunków, które decydują o udanej fotografii. Sam, jak na perfekcjonistę przystało, nie jest stuprocentowo zadowolony ze swoich zdjęć. Ale przymuszony wskazuje kilka, które uznałby za najbardziej udane.

Przed dwoma laty udało mi się zrobić świetne zdjęcie w okolicach Rabki. To było na wiosnę, gdy był przymrozek i siedział szron, parowóz dawał mnóstwo pary, a światło padało tak, że to była czysta poezja. Inne zdjęcia przedstawia pociąg retro na granicy powiatów przy zachodzie słońca, nie jest łatwo wycyrklować akurat taki moment. Jeszcze inne powstało na wiosnę w Porąbce, gdy parowóz zaczął gwizdać, a pasące się krowy podniosły głowy, żeby na niego popatrzeć. Jest też zdjęcie ze Słowacji, gdzie po wielu próbach wreszcie trafiłem na właściwą pogodę i sfotografowałem parowóz z Tatrami w tle – opowiada pasjonat.

Jeśli Czytelnicy „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” oczyma wyobraźni właśnie zobaczyli piękne ujęcia lokomotywy pod parą i zamarzyli o zrobieniu podobnych fotografii, Michał podpowiada na początek jedno dobre stanowisko.

W rejonie Kasiny Wielkiej w okolicach skrzyżowania drogi krajowej z drogą na Dobczyce jest świetne miejsce. Pociąg sunie tam pod parą powoli w górę, z nachyleniem 27 promil, co w ogóle jest ewenementem. Jeśli ktoś robi tam ujęcia to z polany, gdzie łatwo dostać się z samochodu. Zalecam jednak przejść kilka kroków dalej i znaleźć inną perspektywę. Efekt może być zaskakujący!

Polecamy! Wystarczy sprawdzić dni i godziny przejazdu pociągu retro i wziąć aparat do ręki… A kto czatując na parowóz spotka Michała, pewnie dowie się, jaka lokomotywa ciągnie skład i jakie są jej dzieje, bo siłą rzeczy historia też stała się pasją „łowcy pociągów”.

Fot. Zbigniew Sułkowski

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama