Iza Socha: sądeczanka zabiegana o świcie

Iza Socha: sądeczanka zabiegana o świcie

Izabela Socha to młoda, pełna energii kobieta, która znajduje czas na spełnianie swoich marzeń. Pomimo codziennej pracy za biurkiem, pracuje jeszcze w klubie fitness, gdzie prowadzi zajęcia. Nie przeszkadza jej to w bieganiu, z grupą znajomych z Krakowa. Często jednak przyjeżdża w swoje rodzinne strony, do Jasiennej w gminie Korzenna, aby ćwiczyć biegi górskie.

Uwielbiam biegać w okolicach Jasiennej, bo jest tu mnóstwo pagórków, które są idealne do treningu. Dodatkowo mogę nacieszyć oko pięknymi widokami ze swoich dziecięcych lat – mówi biegaczka.

Izabela biega od czasów szkoły podstawowej, jednak nie zawsze uważała tę dyscyplinę za swoje hobby. Po prostu często wyjeżdżała na zawody. Pasja ujawniła się z pełną mocą w 2015 r., kiedy wzięła udział w Półmaratonie Królewskim.

Biegałam od najmłodszych lat. Aż do liceum jeździłam na zawody lekkoatletyczne, ale szczerze mówiąc nie przepadałam za tym. Po zakończeniu szkoły bieganie przeszło na drugi, a nawet dziesiąty plan. Na studiach biegałam bardzo sporadycznie, po kilka kilometrów. Miałam okresy, że biegałam systematycznie, a potem były długie przerwy. Wszystko zmieniło się odkąd mocniej zainteresowałam się sportem, fitnessem, zdrowym stylem życia. Trzy lata temu. Jednak bieganie było tylko dodatkiem do planu treningowego. Miłość do biegania przyszła wraz z pierwszymi zawodami, w których wzięłam udział, czyli w Półmaratonie Królewskim w październiku 2015 r. Potem było już z górki, czy raczej pod górkę, bo w takim terenie lubię biegać najbardziej – wspomina Izabela.

Pomimo pracy, Izabela często trenuje, aby poprawić wyniki. Wie, że stać ją na więcej. Pomaga jej grupa znajomych z „Porannego Patrolu”.

W bieganiu bardzo istotne są nogi, ale to nie tylko one odgrywają ważną rolę. Trzeba mieć mocne ciało, wypracowane mięśnie. Ja to miałam zanim zaczęłam biegać, więc było mi łatwiej. Trenuję cały czas, jednak nie uważam swoich wyników za wybitne. Wiem jednak, że to nie koniec moich możliwości i będę dążyła do tego, aby polepszać czas. Biegam na co dzień z grupą „Poranny Patrol” z Krakowa, którą na początku przez kilka miesięcy podglądałam na Facebooku – śmieje się. – Kiedy przyszłam na ich pierwszy trening, zbladłam, kiedy dowiedziałam się jaki jest plan biegu. Na początku miałam wykonać 10 km tempem wolnym, potem 5 km średnim i na koniec 3 km najszybszym.

Izabela miała obawy przed bieganiem w grupie. Nie chciała odstawać od innych. Jej wcześniejsze samotne wyprawy miały po kilkanaście kilometrów przemierzanych z reguły powoli, w weekend i raczej nieczęsto. Z nową grupą miała tę samą trasę przebiegać codziennie rano przed pracą.

Po przebiegnięciu tego dystansu poczułam taki przypływ energii, że mogłam zrobić wszystko. Od tego dnia przez miesiąc opuściłam tylko jeden grupowy trening. Zakochałam się w bieganiu od nowa. Teraz nie wyobrażam sobie biegania bez „Porannego Patrolu”. To wspaniała grupa, która wspiera, motywuje i uczy. Teraz staram się jak najczęściej przychodzić na grupowe treningi, które zaczynają się codziennie o dość wczesnej porze, bo najczęściej zaraz po piątej rano. Trening zwykle kończy się o 6:45, a o 7:00 jestem już w domu i mam półtorej godziny na przygotowanie się do pracy – dodaje Izabela.

Jej najlepsze osiągnięcia w biegach znaczone są kolejnymi medalami, bo kilka razy dobiegła już do podium.

Pierwszy raz stanęłam na podium na moich drugich w życiu zawodach i było to pierwsze miejsce wśród kobiet w biegu górskim Kornatka Cross Run na 15 km w lutym 2016 r. Potem parę razy byłam na podium w swojej kategorii wiekowej w cyklu biegów Perły Małopolski, a w tym samym cyklu w Kościelisku zajęłam drugie miejsce wśród kobiet. Udało mi się także wywalczyć drugie miejsce (pierwsze w kategorii wiekowej) w biegu w Piwnicznej w maju 2016 r. oraz 3. miejsce w klasyfikacji open kobiet w jednym z biegów cyklu Grand Prix Krakowa w marcu tego roku. Wszystkie te nagrody zdobyłam w biegach górskich. Jednak w bieganiu dla mnie najważniejsza jest dobra zabawa. Pamiętam jak na jednym z zimowych treningów w Lasku Wolskim znaleźliśmy plastikowe sanki. Zaczęliśmy na nich zjeżdżać po trasie biegu, dopóki nie rozpadły się na kawałeczki. Innym razem jechałam w worku na śmieci, bo padał deszcz, co wprawiło w osłupienie pasażerów porannego tramwaju nieprzyzwyczajonych do takiego widoku. Podeszła do mnie wtedy starsza pani, wystraszyłam się, że chciała mi dać jakiegoś zaskórniaka, bo może wyglądałam na bezdomną, ale ona zapytała tylko: „O której ten bieg?”. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona – śmieje się biegaczka.

ALICJA AUGUSTYN

Reklama