Idź się przejedź, będziesz spokojniejszy

Idź się przejedź, będziesz spokojniejszy

Wiesław Kosiba mimo swojego wieku, nie zamierza zrezygnować z hobby, którym są przejażdżki na… Babci Polci.

Każdą wolną chwilę najchętniej spędzałby na ulubionym motorze, którym mógłby przemierzyć świat. W garażu ma kolekcję fotografii wszystkich motocykli, jakie posiadał. Ma też zdjęcie wymarzonego motocykla, chociaż może nigdy nie uda mu się go zdobyć.

– Jazda na motocyklu mnie relaksuje. Nawet moja żona nieraz mówi do mnie „Idź się przejedź, będziesz spokojniejszy”. Każdą wolną chwilę staram się poświęcić na jazdę motocyklem. Po górach już chodzić nie mogę, więc wystarcza mi nawet pół godzinki na to, żeby się przejechać wokół miasta. Niedawno byłem na przykład na Słowacji, bo nawet w takie dłuższe trasy wyjeżdżam, gdy tylko pogoda dopisuje. Ludzie ogólnie boją się jeździć na Słowację, bo gdyby coś się zepsuło, to problem z odtransportowaniem motoru jest spory. Jednak ja tam lubię jeździć, bo są lepsze drogi, spokój i inna kultura jazdy – opowiada Wiesław Kosiba.

Przygoda pana Wiesława z motocyklem rozpoczęła się, gdy miał 14 lat. Zaczynał wtedy od starej Jawy. Po niej miał jeszcze sporo innych motorów.

– Pod nieobecność taty jeździłem jego WSK-ą. Mając 16 lat zrobiłem prawo jazdy, bo wtedy za zgodą rodziców można było je zrobić. W tamtych czasach przez moje ręce przeszło wiele motocykli. Do dziś sobie pluję w brodę, że ich nie zostawiłam, bo to byłyby zabytki. Ludzie natomiast przerabiali je na ciągniki, bo miały dużą moc. Gdy założyłem rodzinę, musiałem wszystko sprzedać. Miałem wtedy BMK z 1957 roku, ale ze względu na rodzinę trzeba było przesiąść się do samochodu. Tak zawiesiłem moją pasję. Ale nie na zawsze, bo kiedy mój syn miał 16 lat, kupiłem mu Enduro, aby mógł jeździć po górkach. Córka też z czasem przesiadła się na motocykl. I tak w trójkę robiliśmy sobie wspólne wyjazdy. Niestety, przygoda z tymi górskimi motorami zakończyła się ze względu na mój wiek i zdrowie. Teraz przesiadłem się na motor turystyczny, którym jest moja… Babcia Polcia. Moim marzeniem jest Kawasaki W650. To klasyk, ale niestety jest poza moim zasięgiem.

Obecnie Wiesław Kosiba posiada dwa motocykle. Każdy z nich ma swoją nazwę, bo jak twierdzi właściciel, istnieje niepisana reguła, że motocykle powinny mieć swoje imiona.

Honda CB400 z 1983 roku została sprowadzona około siedem lat temu. Przerabiałem ją przez dwa lata, aby wyglądała tak jak chwili obecnej. Cały motor został tak przygotowany, żeby została zachowana stylistyka jaka obowiązuje przy cafe racerach. Oczywiście moja Honda ma swoje imię – Cafcia. Drugim motorem jest klasyczne BMW z 1978 roku. Ma na imię… Babcia Polcia, bo ta marka kojarzy mi się z żeńskim imieniem. Babcia, bo jest stara, a Polcia, bo służyła w policji. Znaleźliśmy ją przez ogłoszenia w Szkocji, w dość dobrych pieniądzach. Jest to motocykl policyjny, stał tam nieużywany około 20 lat i wyglądał tragicznie – opowiada pasjonat.

Jak z każdym starym pojazdem, problem zaczyna być z dostępem części. Także ceny starych pojazdów ciągle wzrastają. Kilka lat temu wymarzony motocykl można było mieć za tysiąc funtów, teraz jest to nierealne.

– Oba motory mam od pięciu lat. Obecnie gdybym chciał je kupić, byłyby o wiele droższe. Kiedyś szukałem w Anglii ofert motocykli, ceny wahały się w okolicach tysiąc funtów. Już po roku te motocykle kosztowały 2 tys. funtów, a teraz poniżej 3,5 tys. nikt takiego motocykla nie znajdzie. Stare pojazdy ciągle idą w górę, natomiast współczesne, tak jak samochody, tanieją. Podobnie jest z częściami, są jeszcze dostępne chociaż nie wszystkie, ale cena za nie jest dużo wyższa niż kilka lat wcześniej. Części, których już nie produkują, można zastąpić czymś innym lub dorobić na zamówienie. Ja jednak chciałbym swoje motocykle zachować jako oryginalne, bo to jest dla mnie bardzo ważne.

Zdjęcia: Alicja Augustyn

Czytaj „Dobry Tygodnik Sądecki”:

 

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama