Film dla Stasia czyli… jak Monika przekonała się, że nie trzeba mieć rąk, żeby złapać szczęście

Film dla Stasia czyli… jak Monika przekonała się, że nie trzeba mieć rąk, żeby złapać szczęście

Mały Staś i duży Staś. Obydwaj urodzili się bez rąk. Starszy – Stanisław Kmiecik, przyszedł na świat w podsądeckich Klęczanach. Dziś jest uznanym artystą malarzem. Przed małym Stasiem jeszcze całe życie – niedawno skończył 4 lata. Stanisław Kmiecik i Staś Salach są bohaterami filmu dokumentalnego w reżyserii Moniki Meleń z TVP Kraków. „Film dla Stasia” jako jedyna polska produkcja będzie reprezentował TVP na Międzynarodowej Konferencji Telewizji Publicznych w Salonikach w dniach 7-11 maja 2017 r.

O kulisy powstania filmu pytamy jego autorkę: Monikę Meleń.

– Jak zaczęła się Pani przygoda z „Filmem dla Stasia”?

– To była ważna i piękna przygoda w życiu, która bardzo wiele mnie nauczyła i zaowocowała przyjaźnią z obiema rodzinami. „Film dla Stasia” to mój debiut dokumentalny. Mam na koncie kilkadziesiąt reportaży, wielokrotnie nagradzanych, prezentowanych na wielu polskich festiwalach, ale „Film dla Stasia” jest pierwszym pełnometrażowym dokumentem. Trwa 53 minuty i powstał na zlecenie redakcji dokumentu TVP 1, pod redakcją Andrzeja Fidyka i Barbary Pawłowskiej. To oni uwierzyli nie tylko w tę historię, ale przede wszystkim we mnie, że dam radę tak ją pokazać, by budziła pozytywne emocje.  A sama historia jest niesamowita. To coś, na co twórca filmów dokumentalnych czeka całe życie.

– Trafiła Pani na tę historię poniekąd dzięki naszemu miastu i Stowarzyszeniu Sursum Corda…

– Zgadza się. Iwona Kamieńska ze Stowarzyszenia Sursum Corda wynajduje takich niesamowitych bohaterów. Znaleźli się oni na kartach książki „Akademia Orłów„, a potem kilku z nich trafiło do moich reportaży. Gdy tylko usłyszałam, że jest takich dwóch zupełnie sobie obcych  – oczywiście początkowo – Staśków, wiedziałam, że to historia dla mnie. Najpierw zrobiłam mały reportaż – ośmiominutowy, dla programu „Bez Barier”. Potem na warsztatach dziennikarskich pokazałam go Basi Paciorkowskiej, która poprosiła o większy reportaż do Magazynu Ekspresu Reporterów, z którym od tego czasu współpracuję do dziś. Ten większy 12 – minutowy reportaż dostał pierwszą nagrodę w konkursie oddziałów regionalnych TVP. Dostrzegł go Andrzej Fidyk. Równolegle na Festiwalu Faktu w Toruniu film obejrzała Basia Pawłowska i oboje z panem Andrzejem zaprosili mnie na rozmowę do Warszawy na której niemal zmusili do zrobienia filmu (śmiech).

– Na początku film miał mieć inny tytuł…

– Tak. Początkowo film miał tytuł „Stanisław i Staś” ale z czasem zmieniłam tytuł na „Film dla Stasia”. Obecnie produkcja ta jest jedynym polskim reprezentantem na największej konferencji mediów publicznych INPUT 2017. Dostał się też na najważniejszy polski festiwal w Krakowie. W tym roku spośród niemal 5 tysięcy filmów dokumentalnych z całego świata wybrano około 20, w tym właśnie „Film dla Stasia”. Będzie go można zobaczyć w ramach festiwalu na kilku projekcjach. Od 28 kwietnia do 4 czerwca.

– Jak długo trwała praca nad filmem?

– Niecałe dwa lata. Rozmowa z Andrzejem Fidykiem i Barbarą Pawłowską odbyła się w czerwcu 2015 roku, a  ostatnie zdjęcia kręciliśmy w czerwcu 2016 roku. Montaż odbył się jesienią, a prywatna premiera dla bohaterów filmu – w grudniu 2016 roku. Oczywiście bohaterowie otwierali się bardzo powoli i tak sobie myślę, że dopiero po pokazie filmu w pełni zrozumieli, że gram w ich drużynie. Bardzo zaprzyjaźniłam się ze Stasiem Kmiecikiem, jego żoną Moniką, ich dziećmi, a także z cudownym małym Stasiem i jego rodzicami. Z małym Stasiem na początku naszych zdjęć był tylko taki uroczy problem: mały wciąż wołał: „ciocia Meleń – nie chowaj się za kamerą”! (śmiech).

AKTUALIZACJA: FILM DLA STASIA NAGRODZONY!

 

Rozmawiała Agnieszka Małecka.

Fot. Strona „Film dla Stasia” na Facebooku. 

 

 

 

Reklama