Azjatycka przygoda mnie zmieniła/Ázijské dobrodružstvo ma zmenilo

Azjatycka przygoda mnie zmieniła/Ázijské dobrodružstvo ma zmenilo

Ludzi z pasją można spotkać wszędzie. My poznaliśmy taką dziewczynę w czasie spotkania z redakcyjnymi przyjaciółmi z „Bardejowskiego Reportera”. Śmialiśmy się z różnic w naszych językach, gdy ktoś powiedział, że te nasze języki to nic, bo Lucia zna język khmerski. Śliczna ciemnowłosa dziewczyna o promiennym uśmiechu przytaknęła i przyznała, jakby to było najnormalniejsze w świecie, że przez ponad 2 lata w pojedynkę podróżowała po Azji.


Lucia Koscelnikova od małego chciała podróżować. Ale dalekie podróże to jednak wydatek. Po studiach pojechała do Anglii, żeby zarobić… na spełnienie swych marzeń. Nie pracowała na samochód czy mieszkanie, ale na wyjazd gdzieś w niesprecyzowaną dal. Zarobiła tyle, ile chciała, i błyskawicznie podjęła decyzję: leci do Azji. Tam, bo… w tamtym kierunku bilety były najtańsze. W 3 tygodnie załatwiła wszelkie formalności i razem z kolegą poleciała do Bangkoku. Był rok 2014. Kolega wkrótce wrócił do Anglii, a ona została sama jedna w orientalnej Azji.

– Nie, nie bałam się, nie miałam czego. Byłam ciekawa ludzi, ich kultury, obyczajów. Chciałam zobaczyć i przeżyć jak najwięcej – mówi. Podróżując po Azji, trafiła na wyspę Koh Rong. Tam poznała dziewczynę z Australii, która działała jako wolontariuszka ucząc dzieci w Kambodży. W ten sposób Lucia trafiła do Kambodży, gdzie przez 10 miesięcy uczyła języka angielskiego tamtejsze dzieci, organizowała im zabawy, animacje. Sama była traktowana jak… celebrytka. – Dla tych dzieci biały człowiek był piękny – śmieje się.

W Kambodży warunki nie były łatwe – elektryczność limitowana, pranie w rzece, tradycyjne tamtejsze jedzenie, obcy język. Ale Luci wcale to nie odstraszało. Szybko nawiązuje kontakt z ludźmi, szybko się uczy i przystosowuje do nowych warunków. Oprócz uczenia dzieci, prowadziła też kursy nurkowania i pracowała w barze.

Po dziesięciomiesięcznej przygodzie w Kambodży, ruszyła dalej poznawać Azję. Trzy miesiące mieszkała w Japonii. To było zderzenie dwóch różnych światów. Wcześniejsze dość prymitywne warunki, tu super nowoczesny, modernistyczny świat, który pędzi do przodu. W Japonii zachwyciły ją kimona i haori – tradycyjne, japońskie narzutki-płaszcze. Każde haori jest inne – specjalnie haftowane, oryginalnie zdobione. Niektórzy kolekcjonują haorii płacąc za nie bajońskie sumy. Lucia też złapała bakcyla i… kupiła 70 oryginalnych haorii. Swoim urokiem i wdziękiem osobistym sprawiała, że z ceny 150 dolarów sprzedawcy schodzili nawet do… 5. Całą kolekcję przywiozła na Słowację, teraz planuje jej część wyprzedać internetowo.

Z Japonii ruszyła do Tajlandii, zjechała ten kraj z północy na południe. Tam m.in. nauczyła się sztuki malowania na materiałach. Potem trafiła do Malezji. W Kuala Lumpur pracowała jako wolontariuszka w organizacji zajmującej się recyklingiem. Dawali starym rzeczom nowe życie. Ona np. specjalizowała się w przerabianiu pasów bezpieczeństwa w… torebki, które malowała w oryginalne wzory, wykorzystując wcześniejsze doświadczenie. W Malezji spędziła 9 miesięcy, pracowała w zamian za miejsce do spania i wyżywienie. Ten czas wspomina z wielkim sentymentem. Wśród wolontariuszy byli ludzie z wielu krajów świata, także jeden Polak, zresztą z większością z nich utrzymuje nadal kontakt.

Na liście jej azjatyckiej podróży była jeszcze Laos i Wietnam. Przed powrotem do Europy wróciła na moment do Kambodży, by powiedzieć ostatnie „goodbye” i poleciała do Anglii. Wcale nie miała zamiaru wracać na Słowację.

– Zasmakowałam „światowego” życia. Gdyby nie stęskniona mama i rodzina może bym wcale nie przyjeżdżała. A jednak wróciła, ale już po kilkunastu tygodniach zaczęła się nudzić. Podjęła więc pracę agenta handlowego sprzedającego reklamy do gazetki ogłoszeniowej. Spodobało jej się. Wkrótce trafiła do „Bardejowskiego Reportera”.

– Kocham to co robię. Gdyby nie to, pewnie wróciłabym bez zastanowienia do Azji – mówi z błyskiem w oku. Do Azji na swój sposób tęskni. Brakuje jej uśmiechniętych, szczęśliwych ludzi, którzy każdemu pomagają, dzielą się tym co mają.
– Żyją biednie, ale są szczęśliwi. Tam nie ma patrzenia w telewizor czy w ekran smartfona, tam są autentyczne spotkania z drugim człowiekiem, radość życia – mówi.

Życie w Azji nauczyło ją doceniać to co ma. Nauczyło ją też odwagi w podejmowaniu wyzwań. Zyskała wielu nowych przyjaciół. I zrobiła się… bardziej oszczędna. – Tam w Azji wszystko było bardzo tanie. Tu nie mogłam się przez pierwsze miesiące przyzwyczaić do kolosalnie wysokich cen. Denerwowali mnie też ludzie, to że plotkują, obgadują innych, zamiast cieszyć się życiem. Wielu znajomych mówiło, że ta z azjatycka przygoda mnie zmieniła. Tak, na pewno… wyciszyła i nauczyła cieszenia się z małych rzeczy.

JOLANTA BUGAJSKA

Przeczytaj specjalne polsko-słowackie wydanie „Dobrego Tygodnika Sądeckiego”:

Zaujímavých ľudí možno stretnúť všade. My sme takéto dievča spoznali počas stretnutia s našimi redakčnými priateľmi z „Bardejovského Reportéra”. Smiali sme sa z našich jazykových rozdielov, keď ktosi povedal, že naše jazyky to nič nie je, lebo Lucia pozná khmérsky jazyk. Pekné tmavovlasé dievča so žiarivým úsmevom prikývlo a priznalo, ako keby to bolo najnormálnejšie na svete, že dva roky sama cestovala po Ázii.

Lucia Koscelníková chcela cestovať od malička. Ale ďaleké cesty sú finančne náročné. Po škole vycestovala do Anglicka, aby si tam, na splnenie svojich snov, zarobila. Nezarábala si na auto alebo byt, ale na cestu do neznáma. Zarobila toľko, koľko chcela a rýchlo sa rozhodla: letí do Ázie. Tam, lebo tým smerom boli lístky lacnejšie. V priebehu troch týždňov vybavili všetky formality a spolu s kamarátom letela do Bangkoku. Písal sa rok 2014. Kamarát sa vrátil do Anglicka, ona zostala sama v orientálnej Ázii. – Nebála som sa, nemala som sa čoho. Zaujímali ma ľudia, ich kultúra, zvyky. Chcela som vidieť a prežiť, čo najviac – hovorí.

Počas cestovania po Ázii sa dostala na ostrov Koh Rong. Tam spoznala dievča z Austrálie, ktoré ako dobrovoľníčka učila deti v Kambodži. Vďaka tomu sa Lucia dostala do Kambodže, kde 10 mesiacov učila angličtinu tamojšie deti, pripravovala pre nich hry, animácie. Sama pri tom bola vnímaná ako „celebrita“. – Pre tie deti bol biely človek pekný – smeje sa.

V Kambodži neboli ľahké podmienky – obmedzená elektrina, ručné pranie, tradičné miestne jedlo, cudzí jazyk. Ale Luciu to vôbec neodradilo. Rýchlo nadväzuje kontakty s ľuďmi, rýchlo sa učí a prispôsobuje novým podmienkam. Okrem učenia detí, viedla potápačské kurzy a pracovala v bare.

Po desaťmesačnom dobrodružstve v Kambodži sa vybrala spoznávať Áziu. Tri mesiace bývala v Japonsku. To bol stret dvoch rôznych kultúr. Predtým dosť primitívne podmienky a tu moderný svet, ktorý ide dopredu. V Japonsku ju očarili kimona a haori – tradičné japonské prehozy – plášte. Každé haori je iné – špeciálne vyšívané, originálne zdobené. Niektorí zbierajú haori a platia za nich obrovské sumy. Lucia sa tiež nakazila touto mániou a kúpila 70 originálnych haori. Vďaka svojmu šarmu dokázala zbiť cenu zo 150 dolárov na 5. Celú kolekciu priviezla na Slovensko, teraz jej časť plánuje predať cez internet.

Z Japonska sa vybrala do Thajska, prešla tú krajinu zo severu na juh. Tam sa naučila umeniu maľby na látke. Potom nasledovala Malajzia. V Kuala Lumpur dávali starým veciam nový život. Ona sa napríklad špecializovala na prerábanie bezpečnostných pásov na tašky, na ktoré maľovala originálne vzory, využívajúc pri tom predchádzajúce skúsenosti. V Malajzii strávila deväť mesiacov, pracovala tam za jedlo a strechu nad hlavou. Na toto obdobie má veľmi pekné spomienky. Medzi dobrovoľníkmi boli ľudia z rôznych krajín sveta, aj jeden Poliak, s väčšinou z nich udržuje kontakt aj naďalej. Na zozname jej Ázijskej cesty bol ešte Laos a Vietnam.

Predtým než sa vrátila do Európy, ešte na chvíľu navštívila Kambodžu, aby povedala posledné „goodbye” a odletela do Anglicka. Vôbec sa nemala v pláne vrátiť na Slovensko. – Ochutnala „svetový” život. Keby jej nechýbala mama a rodina, možno by sa vôbec nevrátila. Ale vrátila sa, ale už po niekoľkých týždňoch sa začala nudiť. Začala preto pracovať ako obchodník v reklamných novinách. Zapáčilo sa jej to. Onedlho sa dostala do „Bardejovského Reportéra”. – Mám rada to, čo robím. Keby nie to, určite by som sa vrátila do Ázie – hovorí s iskrou v oku.

Ázia jej svojím spôsobom chýba. Chýbajú jej usmiatí šťastní ľudia, ktorí každému pomáhajú, delia sa s tým, čo majú. – Žijú skromne a šťastne. Tam sa nepozerá na televízor, alebo na obrazovku smartfónu, tam sú autentické stretnutia s druhým človekom, radosť zo života – hovorí. Život v Ázii ma naučil, vážiť si to, čo mám. Naučil ma nebáť sa nových výziev. Získala som veľa nových priateľov a stala som sa šetrnejšia. – Tam v Ázii je všetko veľmi lacné. Tu som si prvýkrát nemohla zvyknúť na kolosálne vysoké ceny. Znervózňovali ma ľudia, že ohovárajú iných, namiesto toho, aby sa tešili zo života. Mnoho známych hovorilo, že ázijské dobrodružstvo ma zmenilo. Áno, určite, upokojila som sa a naučila som sa tešiť z malých vecí.

JOLANTA BUGAJSKA

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama